fantasybook.jun.pl
Forum o książkach fantasy i nie tylko.

Opowieści z Narnii - VII Ostatnia Bitwa

Katherine. - 2011-04-27, 19:14
Temat postu: VII Ostatnia Bitwa
W końcowym, siódmym tomie opowieści zatytułowanym "Ostatnia Bitwa" od śmiertelnego boju o Narnię staje wraz z garstką przyjaciół ostatni jej król, Tritan. Rzeczywistego zwycięzcę i prawdziwą Narnię ujrzy jednak tylko ten, kto przekroczy otwarte przez Aslana Drzwi.

A więc to ostatnia część naszego pięknego cyklu o Narnii!
Już tęsknie za Aslanem i głównymi bohaterami, które pojawiały się w owym cyklu. Kocham tę serię, choć jej nie do końca pamiętam. Choć moja pamięć nigdy nie zapomni tego jak cudowanie było czytać tak magiczną książkę jak ta. Nie ma już Aslana, Piotra, Zuzanny,Edmnunda, Łucji, Eustachego, Julii, Kaspiana, Ryczypiska, Szasty ani Księżniczki Arawis, Drigoriego, Poli ani naszego stęsknionego od pierwszej części Pana Tumnusa, i bobrów.
Nasze kochane, niewiarygodne i piękne opowieści się skończyły...

Co sądzicie o ostatniej części naszego pięknego cyklu? Jak podobały Wam się sceny bitw? Co sądzicie o wszystkich postaciach, które pojawiły się i wróciły do ostatniej i najpiękniejszej części? Czy przez te wszystkie części nie stęskniliście się za naszym kochanym rodzeństwem?
Jak będziecie wspominać ową opowieść? Wszystkie siedem części, które były naprawdę wspaniałe?

dominisia1995i1 - 2012-08-06, 02:55

"Ostatnia bitwa" mnie zachwyciła. Początkowo było mi żal, że to już koniec, że nie ma już nie tylko historii o Narnii, ale zniknie i sama kraina. To było straszne, czytać: "ostatnia bitwa", "ostatni król". Tymczasem Lewis całkowicie mnie zaskoczył, zostawił w poczuciu euforii, spowodowanej słusznością końca tego wszystkiego. Ale przejdźmy do początku...

A na początku poznajemy parę "przyjaciół": szympansa Krętacza i osła Łamigłówka. Pewnego dnia znajdują oni w rzece skórę zabitego lwa, co staje się przyczyną małego zamieszania w Narnii. Osioł bowiem, przekonany o uczciwych zamiarach szympansa, decyduje się opatulić tą skórą i udawać Aslana. Wierzy, że tego właśnie chce Najwspanialszy Lew, a Krętacz staje się w jego wyobraźni medium łączącym prawdziwego Lwa z jego marną, oślą postacią. Zwierzęta uwierzyły. Pokornie wykonują coraz to nowe i bardziej dla nich bolesne rozkazy fałszywego Aslana. Mówiące konie pracują ponad siły, mało kto odważa się pomagać potrzebującym przyjaciołom w obawie przed gniewem Lwa. Zdezorientowanym i zastraszonym mieszkańcom Narni wmawia się, że dobry i mądry Aslan oraz ceniący sobie ofiary z wiernych Tasz, bóg sąsiedniej krainy, Kalormenu, to jedna i ta sama osoba. Oczywiście pozostaje jeszcze garstka wiernych zdecydowanych na ratowanie krainy, zgromadzonych wokół króla Tiriana, a są wśród nich dzieci Ewy: Julia i Eustachy. Czy uda im się uratować Narnię? Tym razem nie. Przynajmniej nie w tej postaci, jaką dotychczas znaliśmy.

Jednak nie sama fabuła była tutaj (co chyba oczywiste) najważniejsza. Na mnie przede wszystkim zrobiły głębokie wrażenie słowa Aslana skierowane do jedynego uczciwego Kalormeńczyka, który martwił się, że całe życie błądził szukając i wielbiąc Tasza, a teraz dopiero rozumie, że nie on jest tym, komu należała się cześć. Aslan pocieszył go tymi słowami: "(...) Ja i on tak bardzo się różnimy, iż żaden niegodziwy czyn nie może być dokonany w moje imię, a żaden czyn, który jest godziwy, nie może być dokonany w jego imię. Dlatego, jeśli ktokolwiek przysięga na Tasza i dotrzymuje przysięgi, ponieważ ją złożył, naprawdę przysięga mnie, choć o tym nie wie, i to ja udzielam mu nagrody. I jeśli ktokolwiek wyrządza okrucieństwo w moje imię, wówczas, choć wymawia imię Aslana, naprawdę służy Taszowi, i to Tasz przyjmuje jego czyn". Wyobrażam sobie, że te słowa zostały wypowiedziane naprawdę, że łączą wszystkich ludzi dobrej woli na całej Ziemi, niezależnie od tego, jak na imię ma ich bóg. Te słowa jakoś tak po prostu dają nadzieję. Jak i miejsce, w które poprowadził uczciwych Narnijczyków oraz tych mieszkańców Ziemi, którzy niejednokrotnie pomagali w zaprowadzeniu ładu i harmonii w państwie Mówiących Zwierząt. To po prostu obrazek raju, w którym jest miejsce na nową, lepszą Narnię i spotkanie tych wszystkich, których się kiedyś kochało, a którzy odeszli. To jest naprawdę piękne i wzbudziło we mnie pragnienie, by Aslan dotarł już tu, na Ziemię, i aby już i tu zapanował niczym nie zakłócony pokój. "Ostatnia bitwa" jest niewątpliwie najbardziej chrześcijańską z wszystkich części cyklu.

Ale Aslan nie zgromadził wszystkich mieszkańców Ziemi, mających w przeszłości coś wspólnego z Narnią. Nie ma wśród nich Zuzanny, która nie chce już słyszeć o przeżyciach dzieciństwa. Najlepiej opisują ją słowa Łucji: "Zmarnowała lata szkolne, myśląc tylko o tym, żeby wreszcie być dorosła, a teraz zmarnuje resztę życia, starając się zatrzymać czas. To jej recepta na życie: przebiec ten najgłupszy dystans jak najszybciej, a potem zatrzymać się na tak długo jak można". Trafne, prawda? I znajome.

W doskonały sposób ilustruje też Lewis tezę, że świat możemy zobaczyć tylko w takich barwach, z jakich sami jesteśmy uszyci. Źli nie dostrzegą dobra, choćby im się je podetknęło pod sam nos. Mówię tu o rozdziale zatytułowanym: "Jak karły nie dały się oszukać", w którym zupełnie różne osoby trafiają do środka stajni, w której rzekomo miał ukrywać się Taszlan (bo skoro Tasz i Aslan to jedno, to takie mu nadano imię). Jedni widzą tam cudowną krainę, pełną zieleni i najsmaczniejszych owoców, inni plugawą dziurę, ciemną jak najciemniejsza noc. Nie wierzą, że coś innego istnieje, więc nie mogą tego zobaczyć.

Uwielbiam baśnie. Powodów można by podać mnóstwo, a jednak najważniejszym z nich będzie jasne określenie tego, co złe. W historiach nie z tej ziemi od razu rozpoznajemy czarny charakter, pragniemy jego unicestwienia lub zmiany na lepsze. A w życiu? Jest gorzej, bo nie jest jednobarwnie. I zawsze łatwiej podnieść rękę na Uruk-hai niż na człowieka.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group