fantasybook.jun.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 


Poprzedni temat «» Następny temat
Fragment "Osaczona"
Autor Wiadomość
Demoniczna 
Początkujący f-maniak


Pomogła: 2 razy
Wiek: 29
Dołączyła: 29 Cze 2011
Posty: 128
Skąd: Kraków
Wysłany: 2011-08-22, 08:33   Fragment "Osaczona"

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Sen zaczął się od trzepotu skrzydeł. Z perspektywy czasu
wiem, że powinnam od razu uznać to za zły omen, biorąc
pod uwagę fakt panoszenia się po świecie Kruków Prześmiewców,
ale we śnie ten dźwięk był słyszalny tylko w tle,
trochę jak szum kręcącego się wiatraczka albo ględzenie telewizora
nastawionego na kanał z telezakupami.
Stałam pośrodku pięknej łąki. Była noc, nisko ponad okalającymi
łąkę drzewami unosił się ogromny księżyc w pełni,
rzucając tak silne srebrzystobiałe światło, że na ziemi tworzyły
się cienie i wszystko wyglądało jak pod wodą. Łagodny
wietrzyk, na którym miękka trawa łasiła mi się do gołych
nóg, rozkołysana jak fale rozpływające się słodko na brzegu,
tylko wzmagał to wrażenie. Ten sam wietrzyk unosił moje
gęste ciemne włosy z nagich ramion, głaszcząc skórę niczym
jedwab.
Gołe nogi? Nagie ramiona?
Opuściłam wzrok i aż pisnęłam ze zdumienia. Miałam na
sobie zabójczo krótką sukienkę z jeleniej skóry z górą wyciętą
w szerokie „V” z przodu i z tyłu, tak że trzymała się na
końcach ramion, odsłaniając mnóstwo ciała. Sama sukienka
była niesamowita: biała, z frędzlami, piórami i muszelkami;
zdawała się lśnić w blasku księżyca, pokryta koralikami
ułożonymi w skomplikowane wzory i wręcz niewiarygodnie
piękna.
Ja to mam wyobraźnię!
Sukienka z czymś mi się kojarzyła, ale nie zaprzątałam
sobie tym głowy. Nie miałam ochoty za wiele myśleć —
przecież śniłam! Zamiast rozważać jakieś déjà vu, pląsałam
wdzięcznie po łące, zastanawiając się, czy Zac Efron, a może
nawet Johnny Depp nie pojawi się tu za chwilę i nie zacznie
bezczelnie ze mną flirtować.
Kołysząc się i wirując na wietrze, rozglądałam się wokół
i wydawało mi się, że widzę, jak cienie migoczą i poruszają
się dziwnie na tle ogromnych drzew. Zatrzymałam się
i zmrużyłam oczy, by lepiej dostrzec, co się dzieje w ciemnościach.
Znając siebie i swoje wariackie sny, nie byłabym
zdziwiona widokiem butelek coli zwisających z gałęzi jak jakieś
dziwaczne owoce i tylko czekających na zerwanie.
I wtedy pojawił się on.
Na skraju łąki w cieniu drzew zmaterializował się jakiś
kształt. Dostrzegłam go tylko dzięki temu, że blask księżyca
pochwycił regularne linie nagiej skóry.
Nagiej?
Zamarłam. Czyżbym do reszty oszalała? Pląsanie po łące
z nagim facetem jednak mnie przerastało, nawet gdyby się
okazał zdumiewająco tajemniczym Johnnym Deppem.
— Wahasz się, moja droga?
Na dźwięk tego głosu przeszedł mnie dreszcz, a w koronach
drzew rozległ się straszliwy drwiący śmiech.
— Kim jesteś?
Na szczęście mój ton nie zdradził, jak wielki czuję strach.
A on odpowiedział mi śmiechem równie głębokim i pięknym
jak jego głos — i równie przerażającym. Śmiech odbijał
się echem od konarów przyglądających się nam drzew, by
w końcu niemal zmaterializować się w otaczającym mnie powietrzu.
— Udajesz, że mnie nie znasz?
Głos otarł się o moje ciało, unosząc mi włoski na rękach.
— Owszem, znam. Wymyśliłam cię. To mój sen, a ty jesteś
kombinacją Zaca i Johnny’ego. — Zawahałam się, przyglądając
mu się spod zmrużonych powiek. Udawałam wyluzowaną,
choć serce waliło mi jak szalone, bo oczywiście
doskonale wiedziałam, że mój rozmówca nie ma nic wspólnego
z tymi dwoma aktorami. — No dobrze, może jesteś Supermanem
albo księciem z bajki — dodałam, rozpaczliwie
broniąc się przed prawdą.
— Nie jestem tworem twojej wyobraźni. Znasz mnie.
Twoja dusza mnie zna.
Choć nie ruszyłam się z miejsca, moje ciało z wolna przybliżało
się do tajemniczego rozmówcy, jakby je przyciągał
jego głos. Gdy już byłam przy nim, podniosłam głowę i zobaczyłam…
Kalonę. Rozpoznałam go już po pierwszych słowach, które
wyrzekł, ale nie chciałam przyjąć tego do wiadomości. Jakim
cudem mogłam go wyśnić?
Koszmar — to musiał być koszmar, nie zwykły sen.
Kalona był nagi, lecz nie całkiem materialny. Jego kształt
zmieniał się z podmuchami wiatru, a za nim, w ciemnozielonym
cieniu drzew, dostrzegałam widmowe postacie jego
dzieci, Kruków Prześmiewców, trzymających się gałęzi
ludzkimi dłońmi i stopami i gapiących się na mnie ludzkimi
oczyma osadzonymi w zmutowanych twarzach ptaków.
— Nadal utrzymujesz, że mnie nie znasz?
Ciemne jak bezgwiezdne niebo oczy były w nim chyba
najbardziej wyraziste. One i jego jedwabisty głos. Nawet jeśli
to koszmar, pomyślałam, to wciąż jest to m ó j koszmar!
Mogę się po prostu obudzić! Chcę się obudzić! Chcę się obudzić,
i to już!
Nic z tego. Nie mogłam. Nie miałam władzy nad snem.
Miał ją Kalona, bo to on stworzył tę koszmarną ciemną łąkę
i jakimś sposobem sprowadził mnie na nią, zamykając za
nami drzwi do jawy.
— Czego chcesz? — zapytałam, szybko wypowiadając
słowa, by nie usłyszał drżenia w moim głosie.
— Wiesz, czego chcę, ukochana. Chcę ciebie.
— Nie jestem twoją ukochaną!
— Ależ oczywiście, że jesteś. — Przysunął się tak blisko
mnie, że czułam chłód jego niematerialnego ciała. — Jesteś
moją A-yą.
A-ya była dziewczyną stworzoną przez czirokeskie kobiety
mędrców wiele wieków temu w celu uwięzienia Kalony.
Poczułam ukłucie paniki.
— Nie jestem A-yą!
— Władasz żywiołami. — Jego głos był jak pieszczota,
potworny i cudowny, pociągający i przerażający.
— To dar od mojej bogini — broniłam się.
— Już kiedyś nimi władałaś. Zostałaś z nich zbudowana.
Stworzona po to, by mnie kochać. — Jego ogromne czarne
skrzydła załopotały i uniosły się, zamykając mnie łagodnie
w zimnym jak lód widmowym uścisku.
— Nie! Musiałeś mnie pomylić z kimś innym. Nie jestem
A-yą!
— Mylisz się, ukochana. Wyczuwam ją w tobie.
Ścisnął mnie skrzydłami, przygarniając do siebie. Choć
jego fizyczna postać nie była w pełni materialna, poczułam
ten dotyk. Miękkie skrzydła były jak lód na moim ciepłym
ciele. Sylwetka Kalony przypominała chłodną mgiełkę. Paliła
mi skórę, rażąc wyładowaniami elektrycznymi i atakując
pożądaniem, którego nie chciałam czuć, ale nie potrafiłam
mu się oprzeć.
Miałam ochotę utonąć w jego uwodzicielskim śmiechu.
Pochyliłam się do przodu, zamykając oczy i stękając
głośno, gdy jego chłód otarł mi się o piersi, posyłając bolesne,
a zarazem cudownie erotyczne impulsy do obszarów
mojego ciała, które coraz bardziej przejmowały nade mną
władzę.
— Lubisz ból. Sprawia ci przyjemność. — Jeszcze mocniej
ścisnął mnie skrzydłami, napierając na mnie silniej,
zimniej, bardziej namiętnie i boleśnie. — Nie opieraj się.
— W miarę narastania pożądania Kalony jego głos, od początku
piękny, stawał się coraz bardziej uwodzicielski. —
Spędziłem w twoich objęciach całe wieki. Tym razem nasze
zbliżenie będzie podporządkowane mnie, a ty będziesz się
rozkoszować tym, co ci dam. Odrzuć jarzmo swojej odległej
bogini i oddaj się mnie. Kochaj mnie całą swoją duszą i ciałem,
a ja złożę u twych stóp cały świat!
Sens jego słów przebił się przez oszałamiającą mgiełkę
bólu i rozkoszy jak blask słońca wypalający poranną rosę.
Otrząsnęłam się i wyśliznęłam z uścisku skrzydeł. Wokół
mojego ciała wiły się smużki lodowatego czarnego dymu,
przywierając… dotykając… pieszcząc…
Raz jeszcze otrząsnęłam się jak rozdrażniony kot zrzucający
z siebie deszczówkę, a wtedy ciemne smugi ześliznęły
się z mojego ciała.
— Nie jestem twoją kochanką! Nie jestem A-yą! I nigdy
nie odwrócę się od Nyks!
Gdy wymówiłam imię bogini, koszmar się rozsypał.
Usiadłam gwałtownie na łóżku, roztrzęsiona i zdyszana.
Stevie Rae spała bezgłośnie obok, ale Nala miała otwarte
oczy i fukała cicho. Nastroszona, z wygiętym grzbietem spoglądała,
mrużąc oczy, w powietrze nad moją głową.
— Cholera! — pisnęłam i zerwałam się z łóżka, odwracając
się szybko i podnosząc wzrok, jakbym się spodziewała,
że ujrzę Kalonę krążącego ponad nami jak ogromne nietoperzowate
ptaszysko.
Pustka. Kompletna pustka.
Chwyciłam Nalę i usiadłam na łóżku, głaszcząc ją drżącymi
dłońmi.
— To był tylko zły sen… tylko zły sen… tylko zły sen…
— powtarzałam. Ale wiedziałam, że to kłamstwo.
Kalona był rzeczywisty i jakimś sposobem potrafił do
mnie dotrzeć przez moje własne sny.
_________________
"Nie można przestać za kimś tęsknić - można tylko nauczyć się żyć z tą wielką, niekończącą się pustką w sercu."
"Błękitna godzina"
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandblue created by spleen modified v0.2 by warna

| | Darmowe fora | Reklama