fantasybook.jun.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 


Poprzedni temat «» Następny temat
Fragment "Nocna gwiazda"
Autor Wiadomość
Demoniczna 
Początkujący f-maniak


Pomogła: 2 razy
Wiek: 29
Dołączyła: 29 Cze 2011
Posty: 128
Skąd: Kraków
Wysłany: 2012-02-13, 21:28   Fragment "Nocna gwiazda"

– Nie pokonasz mnie. Nie wygrasz, Ever. To niemożliwe. Nie dasz rady. Po co w ogóle tracisz czas?
Mrużę oczy i wpatruję się w jej twarz – bacznie przyglądam się delikatnej, bladej buzi, burzy ciemnych włosów i pozbawionym blasku oczom pełnym nienawiści.
Mówię przez zaciśnięte zęby niskim, spokojnym głosem:
– Nie bądź tego taka pewna. Ryzykujesz, że się w końcu przeliczysz. Właściwie już się przeliczyłaś. Jestem tego w stu procentach pewna.
W odpowiedzi tylko parska pogardliwie tak głośno, że dźwięk odbija się echem w dużym pustym pomieszczeniu. Echo niesie się po drewnianej podłodze z desek, po białych gołych ścianach – ma przerażać, a przynajmniej onieśmielać, tak żebym wycofała się z gry.
Ale nic z tego.
Nie ma mowy.
Za bardzo się na to nastawiłam.
Całą energię skupiam w jednym punkcie, aż wszystko inne znika gdzieś w oddali; zostaję tylko ja, z zaciśniętą, gotową do walki pięścią, oraz trzecia czakra Haven – znana również jako czakra splotu słonecznego – siedziba złości, strachu, nienawiści, odpowiedzialna za przykładanie zbyt wielkiej wagi do władzy, uznania i zemsty. Mrużę oczy jeszcze bardziej. Skupiam się na celu niczym byk gotowy do szarży i dźgnięcia przeciwnika w sam środek klatki piersiowej.
Wiem, że wystarczy jedno precyzyjne uderzenie, żeby stała się tylko smętnym wspomnieniem.
Przypowieść o władzy – ostrzeżenie dla potomności. Wszystko nie tak.
Nie tak.
W jednej chwili…
Nie zostałoby po niej nic z wyjątkiem czarnych szpilek i kupki prochu – gdyby nie to, można by w ogóle wątpić, czy kiedykolwiek naprawdę istniała.
Chociaż nigdy nie chciałam, żeby do tego doszło, chociaż starałam się jakoś przemówić jej do rozumu, przekonać, żeby nie wariowała, żebyśmy wreszcie osiągnęły jakieś porozumienie – mogłyśmy się przecież dogadać – koniec końców jednak nie chciała się poddać.
Odmówiła.
Za nic nie chciała zrezygnować ze swojej bezsensownej pogoni za zemstą.
Nie zostawiła mi wyboru – mogłam ją zabić albo sama zginąć.
Nie mam już wątpliwości, jak to się skończy.
– Jesteś za słaba.
Krąży. Porusza się wolno, ostrożnie, nie spuszcza ze mnie wzroku. Stuka szpilkami w podłogę, mówiąc:
– Do pięt mi nie dorastasz. Nigdy mi nie dorównywałaś i nigdy nie dorównasz. – Zatrzymuje się, opiera ręce na biodrach, przechyla głowę na bok i pozwala, by jej ciemne włosy opadły przez ramię na plecy. – Mogłaś pozwolić mi umrzeć już parę miesięcy temu. Zmarnowałaś swoją szansę. Zamiast tego dałaś mi eliksir. Żałujesz teraz? Bo nie podoba ci się to, czym się stałam? – Przerywa i przewraca oczami. – Masz pecha. Możesz sobie pogratulować. To ty mnie stworzyłaś. A zresztą co to za stwórca, który zabija własne dzieło?
– Być może dałam ci nieśmiertelność, ale dalej radziłaś sobie sama – rzuciłam stanowczo i rozmyślnie, choć Damen ostrzegał mnie, żebym nic nie mówiła, żebym się nie rozpraszała, żebym takie sprawy załatwiała szybko, zamiast niepotrzebnie rozjuszać przeciwnika. „Swoje żale schowaj na później” – tak mówił.
Jednak skoro znalazłyśmy się tutaj, to znaczy, że nie będzie żadnego „później” – bo to jest Haven. Chociaż doszło już do konfrontacji, nadal zależało mi na tym, żeby jakoś do niej dotrzeć, zanim będzie za późno.
– Nie musimy tego robić. – Utkwiłam w niej wzrok, licząc na to, że uda się przemówić jej do rozumu. – Możemy to powstrzymać teraz, w tym momencie.
– Chciałabyś! – mówi szyderczo, nie kryjąc dzikiej radości. – Widzę to w twoich oczach. Nie potrafisz. Nawet jeśli uważasz, że na to zasługuję, nawet jeśli sama próbujesz to sobie udowodnić, jesteś za miękka. Dlaczego myślisz, że tym razem będzie inaczej?
Bo teraz jesteś niebezpieczna – i to nie tylko dla siebie, ale dla wszystkich wokół. Tym razem jest inaczej, zupełnie inaczej. I zaraz się o tym przekonasz…
Zaciskam pięść tak mocno, że bieleją mi kostki; przez chwilę staram się skupić, odzyskać równowagę i znaleźć nieco światła – tak jak uczyła mnie Ava. Przez cały czas trzymam dłoń nisko i pewnie. Spoglądam Haven prosto w oczy, oczyszczam umysł ze wszystkich zbędnych myśli, a twarz ze wszystkich niepotrzebnych uczuć – tak jak niedawno pokazał mi Damen.
Najważniejsze to nie dać nic po sobie poznać – tak mi mówił. – Musisz się poruszać szybko i z rozmysłem. Musisz załatwić sprawę, zanim ona się zorientuje, co się dzieje; opamięta się, kiedy będzie już za późno. Kiedy jej ciało ulegnie rozkładowi, a dusza przeniesie się w ponure, mroczne miejsce. Nie będzie miała szansy, żeby się poruszyć, a co dopiero odparować cios.
To lekcja, którą odebrałam dawno temu na polu bitwy – nie sądziłam, że kiedykolwiek mi się przyda.
Jednak choć Damen mnie przed tym ostrzegał, nie mogłam się powstrzymać od przeprosin. Słowa „wybacz mi” cały czas wymykały mi się z ust i biegły wprost do niej. Widziałam, że odpowiada delikatnym przebłyskiem litości, który przyćmiewał jej nienawistny wzrok, lecz tylko na chwilę – cała złość i pogarda wracały już po ułamku sekundy.
Unosi pięść – celuje we mnie – ale jest za późno. Udaje mi się już ruszyć do ataku, z całej siły wyrzucam ramię w przód. Uderzam dokładnie w splot słoneczny – Haven zatacza się, po czym spada, wirując, wprost w nieskończoną otchłań.
Do Shadowlandu.
Do wiecznego królestwa zagubionych dusz.
Uświadamiam sobie, że gwałtownie wciągam powietrze, patrząc, jak jej ciało w okamgnieniu ulega rozkładowi. Rozpadła się tak szybko… Trudno mi uwierzyć, że kiedyś była istotą z krwi i kości.
Czuję ucisk w żołądku, zaczyna mnie boleć serce, a w ustach robi się tak sucho, że nie chcą z nich wyjść żadne słowa. Moje ciało reaguje tak, jak gdyby to, co się właśnie przede mną rozegrało – to, do czego sama doprowadziłam – nie było jedynie grą, lecz przerażającą rzeczywistością.
– Dobrze się spisałaś. Skupiłaś się na celu, właśnie tak, jak należało – chwali mnie Damen, zbliżając się w ułamku sekundy. Jego ciepłe, silne ramiona oplatają mnie, a głos brzmi cudownie miękko: – Choć tak naprawdę możesz sobie darować tę część z prośbą o wybaczenie. Takie rzeczy opowiadaj, kiedy już jej nie będzie. Wierz mi, wiem, że źle się z tym czujesz, Ever, i wcale nie mam ci tego za złe, ale… Już o tym rozmawialiśmy. W takich wypadkach sprawa jest jasna: albo ona, albo ty. Tylko jedna z was może przeżyć. A jeśli nie masz nic przeciwko temu, to wolałbym, żebyś to była ty. – Przesuwa palcem po moim policzku, zakłada mi kosmyk jasnych włosów za ucho, po czym dodaje: – Nie możesz jej dawać żadnych znaków. Ona nie ma prawa się domyślić, co się za chwilę wydarzy. Na drugi raz przepraszanie zostaw sobie na później, zgoda?
Kiwam głową i odsuwam się od niego, próbując uspokoić oddech. Spoglądam przez ramię na leżącą na podłodze czarną skórzaną odzież z koronkami. Tyle zostało z Haven, którą sobie zmaterializowałam. Mrugam jeszcze parę razy i… nie zostaje po niej już nic.
Kręcę głową, rozprostowując kark, i potrząsam po kolei wszystkimi kończynami – można by pomyśleć, że pozbywam się resztek energii albo przeciwnie, przygotowuję się do kolejnej walki. Damen uznaje, że mam na myśli to drugie, bo uśmiecha się i pyta:
– To co, kolejne podejście?
Tylko patrzę na niego i kręcę głową. Na dzisiaj wystarczy. Koniec z udawaniem, że zabijam potworną, pozbawioną duszy formę, która kiedyś była moją najlepszą przyjaciółką.
To dla nas ostatni dzień lata, ostatni dzień wolności – jest kilka lepszych sposobów na spędzenie takich chwil.
Przyglądam się jego przydługim, falowanym, ciemnym włosom, które opadają mu na czoło, przysłaniając piękne piwne oczy; patrzę na jego prosty nos, kości policzkowe, pełne usta – tu zatrzymuję się na chwilę, przypominając sobie, jak wspaniale było czuć ich smak.
– Chodźmy do pawilonu – proponuję, próbując za wszelką cenę spojrzeć mu w oczy, po czym przesuwam wzrok na jego prostą czarną koszulę – wiem, że pod spodem kryje się amulet – a potem na wyblakłe dżinsy i klapki z brązowej gumy. – Chodźmy się
zabawić. – Na moment zamykam oczy, żeby zmaterializować sobie nowe ciuchy na tę okazję. Wymieniam podkoszulek, krótkie spodenki i trampki, które miałam na sobie podczas treningu, na coś przypominającego piękne wydekoltowane suknie z gorsetem, jakie nosiłam czasem, gdy mieszkałam w Paryżu.
Wystarczy jedno zamglone spojrzenie Damena i wiem, że sprawa jest załatwiona. Pawilon to zbyt wielka pokusa, żeby jej się oprzeć. To jedyne miejsce, gdzie możemy zniknąć, zanurzyć się w świecie, w którym nie ma takich zagrożeń jak tu, gdzie przyszło nam żyć.
Już nie złoszczą mnie ograniczenia, jakie niesie ze sobą życie tutaj; nie zwracam na nie uwagi, bo wiem, że to konsekwencja słusznego wyboru, jakiego dokonałam – jedynego możliwego wyboru. I wiem, że jesteśmy tu teraz tylko dlatego, że zmusiłam Damena do wypicia eliksiru Romano – tylko to mogło go uratować przed wiecznością w Shadowlandzie – jestem szczęśliwa, mogąc czuć jego dotyk w każdej postaci.
Jednak mając świadomość, że istnieje miejsce, które może być o wiele lepsze, za wszelką cenę chcę się tam dostać. I jestem przekonana, że teraz byłaby na to odpowiednia chwila.
– A co z treningiem? W dodatku jutro zaczyna się szkoła. Nie chcę, żeby przyłapali cię nieprzygotowaną – mówi, najwyraźniej próbując przeforsować to, co byłoby słuszne i szlachetne, choć jest już jasne, że wycieczka do pawilonu to pewnik. – Nie mamy pojęcia, co zaplanowała, więc musimy się przygotować na najgorsze. Poza tym nie dotarliśmy jeszcze nawet do tai-chi, a wydaje mi się, że to ważne. Sama będziesz zaskoczona, kiedy odkryjesz, jak to pomaga zrównoważyć energię. Doładujesz akumulatory w sposób, który…
– Wiesz, co by mi najlepiej doładowało akumulatory? – Uśmiecham się, nie dając mu szansy na udzielenie odpowiedzi. Nasze usta spotykają się – teraz chcę tylko, żeby powiedział słowo, żebyśmy przenieśli się tam, gdzie będę mogła pocałować go naprawdę.
Ciepło jego spojrzenia sprawia, że czuję się cudownie – tylko w jego obecności mam to przyjemne mrowienie. Odsuwam się, kiedy mówi:
– Dobra. Wygrałaś. Zresztą zawsze wygrywasz, prawda?
Uśmiecham się, a nasze spojrzenia tańczą radośnie w doskonałej harmonii.
Chwyta mnie za rękę i zamyka oczy. Razem przechodzimy przez lśniący welon z delikatnego złotego światła.
_________________
"Nie można przestać za kimś tęsknić - można tylko nauczyć się żyć z tą wielką, niekończącą się pustką w sercu."
"Błękitna godzina"
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandblue created by spleen modified v0.2 by warna

| | Darmowe fora | Reklama