fantasybook.jun.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 


Poprzedni temat «» Następny temat
Fragment "Zdradzona"
Autor Wiadomość
Demoniczna 
Początkujący f-maniak


Pomogła: 2 razy
Wiek: 29
Dołączyła: 29 Cze 2011
Posty: 128
Skąd: Kraków
Wysłany: 2011-08-22, 08:20   Fragment "Zdradzona"

— Za każdym razem nas rozczarowujesz, Afrodyto!
Zmartwiałam. Afrodyto?
— Jakby nie dość było tego, że zostałaś Naznaczona, co jest równoznaczne z tym, że nie pójdziesz do Chattam Hall, i to po tylu usilnych zabiegach, żeby cię przyjęli! — usłyszałam szorstki kobiecy głos przemawiający lodowatym tonem.
— Wiem, matko, i już mówiłam, że jest mi przykro z tego powodu.
No dobra. Powinnam sobie pójść. Odwrócić się na pięcie i cichutko wynieść się z dziedzińca. Afrodyta była najmniej chętnie widzianą przeze mnie osobą w całej szkole.
Właściwie nigdzie bym jej chętnie nie oglądała, ale podsłuchiwanie jej z rodzicami byłoby czymś na pewno bardzo brzydkim.
Wycofałam się więc cichutko stamtąd i ukryłam za rozłożystym krzakiem, skąd jednak mogłam ich widzieć. Afrodyta siedziała na kamiennej ławeczce tuż przy fontannie. Przed nią stali rodzice. Właściwie tylko matka stała, bo ojciec cały czas nerwowo krążył.
O rany, jacy to byli przystojni ludzie! Ojciec wysoki i postawny. Należał do tych mężczyzn, którzy utrzymują formę, nie tyją, nie łysieją i zachowują zdrowe własne zęby. Ubrany w elegancki garnitur, który musiał kosztować krocie. Ponadto wydawał mi się dziwnie znajomy, jakbym go znała z telewizji czy z filmu. Jej matka wyglądała znakomicie. Afrodyta była idealną jasnowłosą pięknością, a matka stanowiła jej dojrzalszą wersję — starszą, świetnie ubraną i doskonale zadbaną. Miała na sobie sweter, bez wątpienia kaszmirowy, do tego długi sznur pereł, na pewno prawdziwych. Kiedy gestykulowała, przy każdym ruchu jej rąk brylant gigantycznych rozmiarów, o gruszkowatym kształcie, rzucał świetlne refleksy — piękne i zimne jak jej głos.
— Czyżbyś zapomniała, że ojciec piastuje stanowisko burmistrza Tulsy? — rzuciła ostro.
— Nie, mamo, oczywiście, że nie zapomniałam.
Matka jakby nie słyszała tych słów.
— To wielka różnica: przebywać na Wschodnim Wybrzeżu i przygotowywać się do egzaminów do Harvardu a osiąść tutaj, mimo to pocieszaliśmy się, że skoro wampiry mogą osiągnąć bogactwo, władzę oraz wiele innych sukcesów, będziesz w tym wiodła prym tutaj, na tym — tu skrzywiła się z niesmakiem — raczej nietypowym polu. Tymczasem dowiadujemy się, że przestałaś przewodniczyć Córom Ciemności i już nie uczęszczasz na kurs przygotowujący do pełnienia funkcji starszej kapłanki, czyli że niczym się nie różnisz od reszty hołoty w tej nędznej szkółce. — Matka Afrodyty przerwała, gdyż musiała się uspokoić. Kiedy odezwała się ponownie, musiałam dobrze wytężać słuch, by zrozumieć, co wycedziła syczącym tonem. — Twoje zachowanie jest nie do przyjęcia.
— Rozczarowałaś nas, i to nie po raz pierwszy — powtórzył ojciec.
— Już to mówiłeś, tatusiu — powiedziała Afrodyta tym swoim tonem wyższości.
Nieoczekiwanie, jak atakujący wąż, matka wymierzyła jej policzek. Klaśnięcie było głośne, bo też mocne było uderzenie, na jego odgłos skurczyłam się i zacisnęłam powieki.
Spodziewałam się, że Afrodyta zerwie się z ławki i rzuci matce do gardła (w końcu nie bez powodu nazywałyśmy ją czarownicą z piekła rodem), ale ona się nie ruszyła. Przycisnęła tylko dłoń do policzka i pochyliła głowę.
— Nie płacz. Ile razy mam ci powtarzać, że łzy są dowodem słabości? Przynajmniej to jedno zrób dla nas i przestań się mazać — gderała jej matka.
Afrodyta z ociąganiem odjęła dłoń od policzka i podniosła głowę.
— Nie chciałam sprawić wam zawodu, mamo. Naprawdę przepraszam.
— Przepraszanie niczego tu nie zmieni. Wolelibyśmy się dowiedzieć, co zamierzasz zrobić, by odzyskać straconą pozycję.
Ukryta w cieniu wstrzymałam oddech.
— Nic na to nie poradzę — wyznała Afrodyta, nieoczekiwanie sprawiając wrażenie bezbronnego dziecka. — Wszystko zepsułam. Neferet mnie na tym złapała. Zabrała mi przewodniczenie Córom Ciemności i dała je komuś innemu. Wydaje mi się, że zamierza nawet przenieść mnie do innego Domu Nocy.
— To już wiemy! — przerwała jej matka podniesionym głosem. — Przed spotkaniem z tobą odbyliśmy rozmowę z Neferet. Rzeczywiście miała zamiar przenieść cię do innej szkoły, ale interweniowaliśmy w tej sprawie. Zostaniesz tutaj. Próbowaliśmy też ją przekonać, żeby oddała ci przewodnictwo Cór Ciemności po jakimś okresie odbywania kary czy odosobnienia.
— No nie, mamo. Naprawdę to zrobiliście?
W głosie Afrodyty brzmiało prawdziwe przerażenie, czemu się specjalnie nie dziwiłam. Mogłam sobie wyobrazić, jakie wrażenie wywarli na starszej kapłance ci zimni jak lód ludzie udający chodzące doskonałości. Jeśli Afrodyta miała jeszcze jakieś szanse powrócić do łask Neferet, jej przebiegli rodzice zapewne je zniweczyli.
— Oczywiście, że tak! Myślisz, że będziemy siedzieli z założonymi rękami i patrzyli spokojnie, jak niszczysz swoją przyszłość, stając się przeciętnym wampirem w jakimś nieznanym, bezimiennym Domu Nocy?
— Nie o to chodzi, że otrzymałam swego rodzaju karę w szkole — próbowała argumentować Afrodyta, starając się zapanować nad frustracją. — Ja wszystko pokręciłam, ale co ważniejsze, jest tutaj jedna dziewczyna, która dysponuje większą mocą niż ja. Nawet jeśli Neferet przestanie się na mnie gniewać, nie odda mi przywództwa nad Córami Ciemności. — Następnie powiedziała coś, co mną wstrząsnęło:
— Tamta dziewczyna jest lepszą ode mnie przywódczynią. Zdałam sobie z tego sprawę podczas obchodów Samhain. To ona powinna przewodzić Córom Ciemności, nie ja.
Coś takiego! Czyżby piekło zamarzło?
Na te słowa jej matka postąpiła krok naprzód; widząc to, skuliłam się pewna, że zaraz usłyszę następny policzek. Ale matka nie uderzyła jej. Zbliżyła swoją urodziwą twarz do twarzy córki, patrząc jej prosto w oczy. Były tak do siebie podobne, aż przejęło mnie to strachem.
— Żebyś nigdy więcej nie mówiła, że ktoś bardziej niż ty zasługuje na coś. Jesteś moją córką i zasługujesz zawsze na wszystko co najlepsze. — Wyprostowała się i przeciągnęła dłonią po włosach, choć (tego jestem pewna) nie zrujnowała swojej idealnie ułożonej fryzury. — Nam nie udało się przekonać Neferet, by oddała ci przywództwo Cór Ciemności, więc ty będziesz musiała to zrobić.
— Ależ mamo, już ci mówiłam…
Matka jednak szybko jej przerwała:
— Usuń tę nową dziewczynę ze swojej drogi, a wtedy Neferet będzie bardziej skłonna przywrócić ci to stanowisko.
O cholera. Ta „nowa dziewczyna” to byłam ja.
— Musisz ją zdyskredytować w oczach Neferet. Sprawić, żeby zaczęła popełniać błędy, a wtedy postaraj się, żeby ktoś doniósł o tym Neferet, ktoś inny, nie ty. Tak będzie lepiej wyglądało. — Matka Afrodyty mówiła to wszystko rzeczowym, beznamiętnym tonem, jakby radziła córce, w co ma się ubrać, a nie knuła intrygę przeciwko mnie. O rany, to dopiero wiedźma z piekła rodem!
— Pilnuj się — dodał jej ojciec. — Twoje zachowanie musi być bez zarzutu. Może powinnaś być bardziej otwarta w relacjonowaniu swoich wizji, przynajmniej przez jakiś czas.
— Ale przecież zawsze mi powtarzałeś, żebym zatrzymywała wizje dla siebie, bo to źródło mojej władzy.
Własnym uszom nie wierzyłam. Nie dalej jak przed miesiącem Damien mówił mi, że parę osób uważało, iż Afrodyta próbowała ukryć swoje wizje przed Neferet, ale myślano, że powodem była nienawiść do rodzaju ludzkiego, przy czym wizje przeważnie dotyczyły przyszłych tragedii, które miały pochłonąć wiele ofiar. Kiedy wyjawiała swoje wizje Neferet, starsza kapłanka niemal z reguły potrafiła zapobiec tragicznym wydarzeniom i ocalić wiele istnień ludzkich. Fakt, że Afrodyta celowo ukrywała swoje wizje, ostatecznie mnie przekonał, że powinnam zająć jej miejsce w przewodzeniu Córom Ciemności. Nie jestem spragniona władzy. Nie zabiegałam o to stanowisko. Do licha, jeszcze teraz nie bardzo wiedziałam, co mam z tym wszystkim robić. Wiedziałam tylko, że Afrodyta nie była dobra i że powinnam znaleźć sposób, aby przestała być taka. A teraz się dowiaduję, że jej niecne postępowanie brało się również stąd, że pozwoliła, by apodyktyczni rodzice nadal nią rządzili. W gruncie rzeczy jej tata z mamą uważali, że to jest w porządku trzymać w tajemnicy informacje, których ujawnienie mogłoby ocalić czyjeś życie. Na dobitkę jej ojciec był burmistrzem Tulsy! (To dlatego wydał mi się znajomy!) Fakt ten jeszcze bardziej ranił mi serce.
— Te wizje nie są źródłem władzy! Czy ty nie słuchasz, co się do ciebie mówi? — irytował się jej ojciec. — Powiedziałem, że swoich wizji możesz użyć jako środka do zdobycia władzy, ponieważ informacja znaczy: władza. Źródłem twoich wizji jest Przemiana, jaka się dokonuje w twoim organizmie. Ma to podłoże genetyczne, nic więcej.
— Podobno jest to dar otrzymany od bogini — odpowiedziała spokojnie Afrodyta.
Jej matka zaśmiała się ironicznie.
— Nie bądź głupia. Gdyby istniała taka istota jak bogini, dlaczegóż miałaby obdarzać cię władzą? Jesteś tylko niepoważnym dzieciakiem, w dodatku o niepokojących skłonnościach do popełniania błędów, czego dowodem twoja ostatnia niefortunna eskapada. Wykaż się więc dla odmiany rozsądkiem. Wykorzystaj swoje wizje do odzyskania łask Neferet, ale musisz się ukorzyć. Neferet powinna uwierzyć, że rzeczywiście jest ci przykro.
— Przepraszam — powiedziała Afrodyta ledwo słyszalnie.
— Za miesiąc chcemy usłyszeć lepsze nowiny.
— Tak, mamo.
— Dobrze, a teraz odprowadź nas do holu przyjęć, tak byśmy wmieszali się w tłum.
— Czy mogłabym zostać tu jeszcze przez chwilę? Naprawdę nie czuję się najlepiej.
— W żadnym razie. Co by ludzie powiedzieli? — nie zgodziła się matka. — Weź się w garść. Odprowadź nas i rób dobrą minę. Idziemy.
Afrodyta z ociąganiem podniosła się z ławki. Serce biło mi tak mocno, że wydawało się, że zdradzi moją obecność. Rzuciłam się biegiem ścieżką do skrzyżowania, skąd już było blisko do wyjścia z dziedzińca. Przez całą drogę do internatu zastanawiałam się nad tym, co usłyszałam. Moi rodzice byli koszmarni, ale przy przepełnionych nienawiścią i opętanych obsesją władzy rodzicach Afrodyty wydawali się jak mama i tata z serialu Grunt to rodzinka (widzicie? tak samo jak wszyscy ja też oglądam powtórki na Nickelodeonie). Niechętnie to przyznaję, ale widząc, jakich rodziców ma Afrodyta, zaczynam rozumieć, dlaczego sama tak postępuje. Nie wiem, jaka ja bym się stała, gdyby nie Babcia, która szczególnie podczas ostatnich trzech lat otaczała mnie miłością i podtrzymywała na duchu. Jest jeszcze jedna różnica. Moja mama była przedtem normalna. Owszem, nieraz bywała zestresowana i przepracowana, ale przez pierwsze trzynaście lat mojego prawie siedemnastoletniego życia była normalna. Zmieniła się dopiero, gdy wyszła za mąż za Johna. Tak więc miałam dobrą matkę i wspaniałą babcię. A gdybym tego nie miała? Gdyby całe moje dotychczasowe życie wyglądało tak jak ostatnie trzy lata — kiedy czułam się jak intruz we własnej rodzinie? Może stałabym się taka jak Afrodyta. Nadal zresztą pozwalam, by rodzice kontrolowali moje życie, bo rozpaczliwie czekam, aż okażę się w ich oczach dostatecznie dobra, by byli ze mnie dumni i mnie kochali. I choć wcale mnie to nie cieszyło, po tym spotkaniu zobaczyłam Afrodytę w całkiem innym świetle.
_________________
"Nie można przestać za kimś tęsknić - można tylko nauczyć się żyć z tą wielką, niekończącą się pustką w sercu."
"Błękitna godzina"
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandblue created by spleen modified v0.2 by warna

| | Darmowe fora | Reklama