fantasybook.jun.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 


Poprzedni temat «» Następny temat
Fragment "Złudzenie"
Autor Wiadomość
Demoniczna 
Początkujący f-maniak


Pomogła: 2 razy
Wiek: 29
Dołączyła: 29 Cze 2011
Posty: 128
Skąd: Kraków
Wysłany: 2011-08-22, 09:39   Fragment "Złudzenie"

Na korytarzach szkoły średniej Del Norte panował chaos typowy dla pierwszego dnia zajęć. Laurel przecisnęła się przez tłum drugoklasistów i dostrzegła barczyste ramiona Dawida. Objęła chłopaka w pasie i przytuliła twarz do jego miękkiej koszulki.

– Cześć – powiedział, odwzajemniając uścisk.

Przymknęła oczy, żeby nacieszyć się chwilą, ale w tym samym momencie rzuciła się na nich Chelsea.

– Możecie w to uwierzyć? Wreszcie jesteśmy w ostatniej klasie!

Laurel się zaśmiała. Dla niej nie było to typowe pytanie retoryczne – w minionym roku szkolnym nieraz zastanawiała się, czy w ogóle dożyje wakacji.

Dawid odwrócił się do swojej szafki, a Chelsea wyjęła z plecaka listę lektur wakacyjnych od pani Cain. Laurel z trudem powstrzymała uśmiech. Przez całe lato – a pewnie i dłużej – jej przyjaciółka gryzła się tym, co powinna przeczytać.

– Zaczynam podejrzewać, że dosłownie wszyscy wybrali Dumę i uprzedzenie – powiedziała, kierując kartkę w stronę Laurel. – Wiedziałam, że powinnam zdecydować się na Perswazje.

– Ja nie wybrałam Dumy i uprzedzenia – zaprotestowała Laurel.

– No tak, ale ty byłaś zajęta lekturą Powszechnego zastosowania paproci czy czegoś w tym rodzaju – powiedziała Chelsea, po czym nachyliła się w stronę Laurel, by ta usłyszała jej szept. – Albo Siedmiu nawyków skutecznej Preparatorki – dodała, parskając śmiechem.

– Jak zdobyć liście rzadkich roślin i zjednać sobie topole – zasugerował Dawid, unosząc brwi. Nagle wyprostował się gwałtownie i szeroko uśmiechnął, a jego głos zabrzmiał nieco donośniej. – Cześć, Ryan – powiedział, po czym wyciągnął w stronę kolegi wyprostowaną rękę z mocno zaciśniętą dłonią.

Stuknęli się pięściami na przywitanie, a potem Ryan pogładził Chelsea po rękach.

– Co słychać u najatrakcyjniejszej dziewczyny ze wszystkich czwartych klas? – zapytał, na co Chelsea zachichotała i wspięła się na palce, nadstawiając policzek do buziaka.

Laurel westchnęła z zadowoleniem, chwyciła Dawida za rękę i przytuliła się do niego. Zaledwie tydzień wcześniej wróciła z Akademii Avalońskiej i okropnie się stęskniła za przyjaciółmi, chociaż dzięki tamtejszemu nauczycielowi, Yeardleyowi, miała tyle zajęć i nauki, że nie zostawało jej wiele czasu na wspominanie najbliższych. Zdołała opanować do perfekcji przygotowywanie paru mikstur, całkiem dobrze szły jej kolejne. Coraz naturalniej przychodziło jej też mieszanie składników – zaczynała wyczuwać działanie rozmaitych ziół i olejków oraz ich kombinacji. To za mało, żeby osiągnąć poziom Katii, koleżanki z Akademii, która prowadziła samodzielne badania nad zupełnie nowymi miksturami, ale Laurel i tak była dumna ze swoich postępów.

Tak czy inaczej, powrót do Crescent City przywitała z ulgą – tu wszystko było normalne, a ona nie czuła się taka samotna. Uśmiechnęła się do Dawida, kiedy zatrzasnął drzwiczki od szafki i przyciągnął ją do siebie. Za jawną niesprawiedliwość uznała to, że w tym roku szkolnym będą mieli tylko jedną wspólną lekcję; chociaż spędziła z chłopakiem ostatni tydzień, chciała nacieszyć się tymi kilkoma minutami, które zostały im do dzwonka.

Niemal zlekceważyła dziwne uczucie, które kazało jej się odwrócić i rozejrzeć.

Czyżby była obserwowana?

Ciekawość przeważyła nad zaniepokojeniem i Laurel zarzuciła na plecy swoje długie jasne włosy, wykorzystując okazję, by ukradkiem spojrzeć za siebie. Od razu zauważyła, kto jej się przyglądał. Zamarła, spoglądając prosto w bladozielone oczy.

Oczy, które nie powinny być jasnozielone, ale raczej soczyście szmaragdowe, jak niegdyś jego włosy – teraz zwyczajnie ciemne, krótko obcięte i postawione za pomocą żelu w pozornie niedbałą czuprynę. Zamiast ręcznie tkanej tuniki i spodni ujrzała dżinsy i czarny podkoszulek. Choć wszystko dobrze na nim leżało, wiedziała, że na pewno dusi się w takim stroju.

A do tego na nogach miał buty. Prawie nigdy nie widywała Tamaniego w butach!

Wszędzie jednak rozpoznałaby jego oczy – bez względu na to, czy jasne, czy ciemne – oczy, o których śniła, bliskie jej jak własne, jak oczy rodziców. Albo Dawida.

Kiedy tylko napotkała wzrok Tamaniego, poczuła, jakby te wszystkie miesiące od ostatniego spotkania skurczyły się z wieczności do mgnienia. Zeszłej zimy w przypływie wściekłości kazała mu odejść. Odszedł. Nie miała pojęcia dokąd i na jak długo, nie wiedziała nawet, czy jeszcze kiedykolwiek go zobaczy. Po upływie niemal roku już się zaczynała przyzwyczajać do bólu, jaki ściskał jej serce za każdym razem, gdy o nim myślała. A teraz pojawił się niespodziewanie – tak blisko, że mogłaby go dotknąć.

Laurel spojrzała na Dawida, ale on wcale na nią nie patrzył. On też zauważył Tamaniego.

– Wow! – odezwała się Chelsea za plecami Laurel, wytrącając ją z zamyślenia. – Kim jest ten przystojniak? – zapytała, na co Ryan aż prychnął. – No bo przecież jest przystojny, nie jestem ślepa – dodała rzeczowym tonem.

Laurel nie była w stanie jej odpowiedzieć. Wzrok Tamaniego prześlizgiwał się z niej na Dawida i z powrotem, a w jej głowie aż huczało od gwałtownych myśli: „Po co się tu zjawił? Dlaczego jest tak ubrany? Dlaczego nie powiedział mi, że się spotkamy?”. Nawet nie zauważyła, jak Dawid zdjął jej ręce ze swojej koszulki i splótł swoje ciepłe palce z jej palcami – nagle zimnymi jak lód.

– To na pewno wymiana międzynarodowa – rzucił Ryan. – Zobacz, pan Robison oprowadza ich po szkole.

– Możliwe – zgodziła się Chelsea beznamiętnie.

Pan Robison powiedział coś do trójki uczniów, którzy szli za nim korytarzem, a wtedy Tamani odwrócił głowę i Laurel nie widziała już jego twarzy. Zupełnie jakby uwolniona spod zaklęcia, opuściła wzrok na podłogę.

Dawid ścisnął ją za rękę, a wtedy podniosła głowę.

– Czy ja dobrze widzę? – zapytał.

Tylko pokiwała twierdząco głową, bo nie była w stanie nic powiedzieć. Chociaż Dawid i Tamani spotkali się wcześniej zaledwie dwa razy, oba te wydarzenia były dość… szczególne. Dawid odwrócił się, by popatrzeć na Tamaniego, a wtedy i Laurel zrobiła to samo.

Drugi chłopak z trójki przybyszów wyglądał na zakłopotanego – dziewczyna tłumaczyła mu coś w języku, który zdecydowanie nie przypominał angielskiego. Pan Robison kiwał głową z aprobatą.

Ryan skrzyżował ręce na piersi i zaśmiał się:

– A nie mówiłem? Wymiana międzynarodowa.

Tamani przerzucał plecak z ramienia na ramię i wyglądał na znudzonego. Wyglądał na człowieka. Już samo to zgrzytało niemal tak jak jego obecność w szkole. Nagle chłopak ponownie spojrzał na Laurel, tym razem nie tak otwarcie, bo jego spojrzenie kryło się w cieniu ciemnych rzęs.

Laurel z trudem zmusiła się do regularnego oddechu. Nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć. Przecież nie przysłaliby Tamaniego bez powodu. A nie wyobrażała sobie, żeby on sam – z własnej woli – porzucił swoje stanowisko.

– Wszystko dobrze? – zapytała Chelsea, podchodząc bliżej. – Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.

Zanim Laurel zorientowała się, co robi, spojrzała wymownie na Tamaniego. Chelsea błyskawicznie podążyła za jej spojrzeniem.

– To Tamani – szepnęła Laurel z nadzieją, że w jej głosie nie dało się słyszeć ulgi ani przerażenia, jakie odczuwała.

Musiało jej się udać, bo Chelsea patrzyła na nią tylko z niedowierzaniem.

– Ten przystojny? – szepnęła.

Laurel potwierdziła.

– Naprawdę? – zapiszczała Chelsea.

Laurel uciszyła ją ostrym gestem i spojrzała na Tamaniego, żeby przekonać się, czy to zauważył. Uniesiony w uśmiechu kącik ust chłopaka świadczył o tym, że owszem.

Chwilę później cała trójka ruszyła w ślad za panem Robisonem. Zanim Tamani zniknął za rogiem, obejrzał się jeszcze, spojrzał na Laurel i mrugnął do niej. Nie po raz pierwszy była wdzięczna losowi za to, że nie potrafi się rumienić.

Odwróciła się do Dawida, który patrzył na nią pytająco.

Westchnęła i uniosła ręce.

– Ja nie mam z tym nic wspólnego – oświadczyła.



* * *



– To chyba dobrze, nie? – zapytał Dawid, kiedy udało im się uwolnić od Chelsea i Ryana. Stali właśnie przed klasą, w której Laurel miała mieć pierwszą lekcję. Nie pamiętała już, żeby tak ją stresował pierwszy dzwonek. – Znaczy… wiesz. Myślałaś, że już go nigdy nie zobaczysz, a tu proszę.

– Owszem, fajnie go widzieć – odparła cicho, obejmując Dawida w pasie obiema rękami – ale boję się, bo nie wiem, co to może oznaczać. Dla nas. To znaczy, nie nas – poprawiła się, czując, jak wkrada się pomiędzy nich dziwne zakłopotanie. – Ale to chyba świadczy o tym, że grozi nam niebezpieczeństwo, prawda?

– Staram się o tym nie myśleć – odparł Dawid. – W końcu nam chyba powie, co?

Laurel popatrzyła na niego, marszcząc czoło, i po chwili oboje wybuchnęli śmiechem.

– Rozumiem, że na to nie mamy co liczyć – zauważył Dawid i chwycił prawą dłoń Laurel. Przycisnął ją sobie do ust, a potem spojrzał na srebrną bransoletkę z kryształkami, którą podarował jej niecałe dwa lata wcześniej, kiedy zaczęli się spotykać. – Cieszę się, że nadal ją nosisz.

– Codziennie – odparła. Żałując, że nie mają więcej czasu na rozmowę, przyciągnęła Dawida do siebie i pocałowała go, a potem wbiegła do klasy.

Miała mieć zajęcia ze struktur politycznych. Zajęła ostatnie miejsce przy ścianie z oknami. Małymi oknami, co prawda, ale to zawsze coś. Starała się korzystać z naturalnych promieni słonecznych tyle, ile się dało.

Kiedy pani Harms zaczęła rozdawać semestralny plan zajęć i przedstawiać swoje wymagania, myśli Laurel poszybowały gdzieś daleko. Nietrudno jej było się wyłączyć, zwłaszcza z powodu niespodziewanego pojawienia się Tamaniego w szkole. Co to miało znaczyć? A jeśli faktycznie groziło jej jakieś niebezpieczeństwo? Na czym miało polegać? Od czasu, gdy zostawiła Barnesa w latarni, nie spotkała ani jednego trolla. Czy to może mieć coś wspólnego z Kleą, tajemniczą łowczynią trolli, która pozbawiła Barnesa życia? Jej też nikt ostatnio nie widywał, prawdopodobnie przeniosła się na inny teren łowiecki. Może to wszystko dotyczyło czegoś zupełnie innego?

Tak czy inaczej, Dawid miał rację – cieszyła się na widok Tamaniego. Zresztą nie była to tylko zwykła radość – jego obecność dodawała jej otuchy. A do tego mrugnął do niej! Zupełnie jakby ostatnich ośmiu miesięcy w ogóle nie było, jakby nigdy nie odszedł, a ona nie przyjechała, by się z nim pożegnać. Przypomniała sobie krótkie chwile spędzone w jego ramionach, delikatny dotyk jego ust na swoich wargach w tych nielicznych momentach, kiedy się zupełnie zapominała. Wspomnienia były tak żywe, że aż przyłożyła palce do ust.

Nagle drzwi otworzyły się z impetem, wytrącając ją z zamyślenia. Do klasy wszedł pan Robison, a tuż za nim – nikt inny jak Tamani.

– Przepraszam, że przeszkadzam – odezwał się pan Robison. – Dziewczęta i chłopcy – ciągnął, łącząc dwa zupełnie zwyczajne słowa w to jakże pogardliwe wyrażenie – być może już słyszeliście, że w tym roku gościmy w naszej szkole uczniów z Japonii. Tam – Laurel aż się zatrzęsła, słysząc, jak nauczyciel wymawia zdrobniałe imię Tamaniego, które należało tylko do niej – nie jest objęty programem wymiany międzynarodowej, ale właśnie przeprowadził się tu ze Szkocji. Mam nadzieję, że będziecie go traktować tak uprzejmie jak wszystkich naszych dotychczasowych gości z zagranicy. Tam, może opowiesz nam coś o sobie?

Pan Robison klepnął Tamaniego w ramię. Ten spojrzał na niego przelotnie, a Laurel wyobraziła sobie, co ciśnie mu się na usta. Jednak rozdrażnienie na twarzy chłopaka nie trwało dłużej niż sekundę i Laurel była niemal pewna, że nikt inny tego nie zauważył.

– Jestem Tam Collins – powiedział Tamani, uśmiechając się krzywo, po czym wzruszył ramionami. Połowa dziewczyn w klasie westchnęła cicho, słysząc jego melodyjny akcent. – Pochodzę ze Szkocji. Mieszkałem niedaleko Perth, ale nie tego australijskiego, i… – zamilkł, jakby próbował znaleźć coś, co mogłoby zainteresować uczniów.

Laurel wiedziała, co to mogłoby być.

– Mieszkam z wujem. Od dziecka – dodał, po czym uśmiechnął się do nauczycielki. – I kompletnie nic nie wiem o strukturach politycznych – oznajmił ze śmiechem. – Przynajmniej nie tego kraju.

Dzięki temu cała klasa była już jego. Chłopcy kiwali głowami, a dziewczyny szeptały coś do siebie. Nawet pani Harms się uśmiechała. A przecież nawet ich nie próbował wabić. Laurel aż jęknęła w duchu, myśląc o tym, jakich kłopotów mogłoby to przysporzyć.

– W takim razie siadaj – powiedziała pani Harms, podając mu podręcznik. – Dopiero zaczęliśmy.

W klasie były trzy wolne miejsca i chyba każdy, kto siedział obok pustego krzesła, próbował w milczeniu zyskać przychylność Tamaniego. Nadia, jedna z najładniejszych dziewczyn w klasie, poczynała sobie najśmielej. Zdjęła nogę z nogi, a potem założyła ją ponownie, zarzuciła na ramiona brązowe loki i pochyliła się do przodu, by bez ogródek poklepać oparcie stojącego przed nią krzesła. Tamani uśmiechnął się, jakby przepraszająco, i minął Nadię, zajmując miejsce przed dziewczyną, która od jego wejścia praktycznie nie podniosła wzroku znad książki.

Zajmując miejsce przed Laurel.

Pani Harms przynudzała, opowiadając o książkach, które będą musieli przeczytać, a Laurel oparła się o siedzenie i wpatrywała w Tamaniego. Nawet nie próbowała się z tym kryć – chyba wszystkie dziewczyny w klasie robiły dokładnie to samo. Doprowadzało ją do szaleństwa, że musi siedzieć w milczeniu tak blisko, podczas gdy ma do niego miliony pytań. Niektóre były całkiem logiczne. Inne nie do końca.

Kiedy zadzwonił dzwonek, kręciło jej się w głowie od tego wszystkiego. Chciała zrobić parę rzeczy naraz: nawrzeszczeć na Tamaniego, uderzyć go, pocałować, chwycić za ramiona i potrząsnąć. Przede wszystkim jednak chciała go objąć, przytulić i powiedzieć, że bardzo za nim tęskniła. Przecież można zrobić coś takiego z przyjacielem, prawda?

Ale czy nie właśnie dlatego tak się na niego wkurzyła, że kazała mu odejść? Przecież dla Tamaniego to nigdy nie były tylko przyjacielskie uściski, on zawsze oczekiwał czegoś więcej. I chociaż jego upór i namiętność bardzo jej pochlebiały, to mniej jej się podobało traktowanie Dawida: jakby był wrogiem, którego należy zmiażdżyć. Odejście Tamaniego złamało jej serce; nie była pewna, czy jest w stanie przejść przez to po raz drugi.

Powoli wstała z miejsca i spojrzała na niego, czując, że nagle zaschło jej w gardle. Chłopak zarzucił sobie plecak na prężne ramię, po czym odwrócił się i spojrzał jej w oczy. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, a wtedy on uśmiechnął się i wyciągnął rękę.

– Cześć – powiedział niemal entuzjastycznie. – Wygląda na to, że będziemy siedzieć koło siebie. Chciałem się przedstawić. Jestem Tam.

Ich złączone ręce poruszały się z góry na dół, ale była to wyłącznie zasługa Tamaniego. Laurel podała mu bezwładną dłoń, a potem stała w milczeniu przez kilka sekund, aż znaczące spojrzenie chłopaka zyskało na intensywności tak, że stało się niemal gniewne.

– Aaa – powiedziała z opóźnieniem. – Jestem Laurel. Laurel Sewell. Miło mi.

„Miło mi?” Od kiedy ona mówi takie rzeczy? I dlaczego on potrząsa jej ręką niczym jakiś nudny biznesmen?

Tamani wyjął plan lekcji z tylnej kieszeni spodni.

– Teraz mam angielski z panią Cain. Mogłabyś mi pokazać, gdzie jest ta klasa?

To, co poczuła, słysząc, że nie idą razem na następną lekcję, to była ulga czy rozczarowanie?

– Jasne – odparła z wymuszonym entuzjazmem. – To niedaleko – mówiąc to, powoli zbierała swoje rzeczy, a kiedy sala opustoszała, pochyliła się do Tamaniego. – Co ty tu robisz? – zapytała.

– Cieszysz się, że mnie widzisz?

Pokiwała twierdząco głową i nawet pozwoliła sobie na uśmiech.

Odpowiedział uśmiechem, a jego twarz rozświetlił wyraz nieskrywanej ulgi. Zrobiło jej się lżej, kiedy zrozumiała, że i on czuł się niepewnie.

– Dlaczego…

Tamani pokręcił głową i pokazał ręką na korytarz. Kiedy byli już prawie przy drzwiach, chwycił Laurel za łokieć.

– Spotkajmy się po szkole w lesie za twoim domem – powiedział cicho. – Wszystko ci wyjaśnię – dodał, po czym zamilkł, a potem z nienaturalną szybkością pogładził ją po policzku. Zanim zdołała to zarejestrować, miał już ręce w kieszeniach i wychodził z klasy.

– Tama… Tam! – zawołała, podbiegając. – Pokażę ci, jak masz tam dojść.

– Ejże! – Zaśmiał się głośno, a potem zniżył głos do szeptu, tak że ledwo go słyszała: – Uważasz, że jestem nieprzygotowany? Znam ten budynek lepiej niż ty – to mówiąc, mrugnął porozumiewawczo i zniknął.



* * *



– O ja cię kręcę! – zapiszczała Chelsea, rzucając się na plecy Laurel i praktycznie wyrywając jej dłoń z ręki Dawida. – Ten przystojniak ze świata wróżek chodzi ze mną na angielski! Szybko, zanim tu przyjdzie Ryan. Mów!

– Cii! – Laurel rozejrzała się na boki, ale nikt nie zwracał na nich uwagi.

– Niezłe z niego ciacho – powiedziała Chelsea. – Wszystkie dziewczyny się na niego gapiły. Ten Japończyk chodzi ze mną na analizę matematyczną, chociaż ma dopiero piętnaście lat. Jak myślisz, kiedy do amerykańskich szkół dotrze świadomość, że oprócz nas istnieje jeszcze reszta świata? – zapytała, a potem zamilkła na moment. – Mam nadzieję, że starczy dla niego skali ocen.

– Wszyscy myślą to samo o tobie. – Dawid przewrócił oczami, ale widać było, że się śmieje.

– Słuchaj – Laurel przyciągnęła Chelsea do siebie – na razie nic nie wiem. Muszę z nim pogadać, okej?

– Ale powiesz mi wszystko?

– A zwykle ci nie mówię? – uśmiechnęła się Laurel.

– Dzisiaj wieczorem?

– To się okaże – powiedziała Laurel i chwytając Chelsea za ramiona, popchnęła ją w stronę Ryana. – Idź już!

Dziewczyna odwróciła się i pokazała język.

Laurel pokręciła głową i z udawanym oburzeniem powiedziała do Dawida:

– Jedna wspólna lekcja to za mało. Czyj to w ogóle był pomysł?

– Na pewno nie mój – odparł.

Weszli do klasy i zajęli miejsca z tyłu.

Po tym wszystkim, co się wydarzyło, Laurel nie powinna być zaskoczona widokiem Tamaniego. Wszedł do sali chwilę później. Dawid aż zesztywniał, ale uspokoił się nieco, gdy dawny anioł stróż Laurel usiadł z przodu, kilka rzędów przed nimi.

Zanosiło się na bardzo długi semestr.
_________________
"Nie można przestać za kimś tęsknić - można tylko nauczyć się żyć z tą wielką, niekończącą się pustką w sercu."
"Błękitna godzina"
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandblue created by spleen modified v0.2 by warna

| | Darmowe fora | Reklama