fantasybook.jun.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 


Poprzedni temat «» Następny temat
Fragment "Mroczny sekret"
Autor Wiadomość
Demoniczna 
Początkujący f-maniak


Pomogła: 2 razy
Wiek: 29
Dołączyła: 29 Cze 2011
Posty: 128
Skąd: Kraków
Wysłany: 2011-08-22, 09:42   Fragment "Mroczny sekret"

Panie Boże, miej nas w swojej opiece!

Zaczynam się obawiać, że będę musiała użyć na braciszku pogrzebacza, żeby zakończyć ten spektakl. Na szczęście moje mordercze zapędy nie znajdują ujścia, gdyż wraca ponura gospodyni. Czas już, byśmy pożegnali się z Tomem, co polega głównie na tym, że oboje wpatrujemy się w dywan.

– No, cóż, zobaczymy się w następnym miesiącu w Dniu Wizyt.

– Tak sądzę.

– Daj nam powody do dumy, Gemmo – mówi w końcu. Żadnych sentymentalnych pocieszeń w stylu: Kocham cię, wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Jeszcze raz posyła uśmiech gromadce adoratorek kryjących się w hallu i wychodzi. Zostaję sama.

– Tędy, panienko, proszę za mną – odzywa się gospodyni. Idę za nią do ogromnego, otwartego hallu, w którym znajduje się nieprawdopodobna podwójna klatka schodowa. Jeden bieg schodów zaczyna się po lewej, a drugi po prawej stronie. Lekki powiew z otwartego okna porusza żyrandolem nade mną. Jest olśniewający. Wisiory z przepięknych kryształów przeplatają się z metalowymi wężami o wyszukanych kształtach.

– Proszę patrzeć pod nogi, panienko – ostrzega gospodyni. – Stopnie są strome.

Schody wiją się wokół pomieszczenia i w górę całymi kilometrami. Ponad balustradą widzę biało-czarne marmurowe płytki układające się w romby na podłodze daleko w dole. U szczytu schodów wita nas portret siwowłosej kobiety w sukni, która zapewne była krzykiem mody dwadzieścia lat temu.

– To pani Spence – informuje mnie gospodyni.

– Och – odpowiadam. – Czarująca.

Portret jest kolosalny – wrażenie jest takie, jakby przyglądało nam się oko Boga.

Idziemy dalej długim korytarzem do solidnych podwójnych drzwi. Gospodyni stuka w nie mięsistą pięścią i czeka. Z drugiej strony rozlega się głos: „Wejść” i zostaję wprowadzona do pokoju wyłożonego ciemnozielonymi tapetami we wzór z pawich piór. Za okazałym biurkiem siedzi mocno zbudowana kobieta o gęstych brązowych, przetykanych siwizną włosach i w okularach z metalowymi oprawkami na nosie.

– To już wszystko, Brigid – mówi, odprawiając ciepłą i serdeczną gospodynię. Dyrektorka kończy zajmować się korespondencją, podczas gdy ja stoję na perskim dywanie, udając, że jestem absolutnie zafascynowana porcelanową figurką małej niemieckiej mleczarki niosącej na ramionach pełne wiadra. Tak naprawdę mam ochotę odwrócić się na pięcie i jak strzała pomknąć do drzwi.

Przykro mi, pomyliłam się. Przypuszczam, że miałam się zgłosić do innej szkoły z internatem, prowadzonej przez ludzkie istoty, które zaproponowałyby dziewczynie po podróży herbatę albo chociaż krzesło. Zegar na kominku odmierza sekundy, a jego rytm budzi we mnie zmęczenie, z którym do tej pory dzielnie walczyłam.

W końcu dyrektorka odkłada pióro i wskazuje krzesło po drugiej stronie biurka.

– Niech pani siada.

Bez żadnego „proszę”. Albo „jeśli można prosić”. W efekcie czuję się równie mile widziana jak porcja tranu. Bestia próbuje przybrać pogodną minę, co wygląda tak, jakby cierpiała na atak bolesnych wiatrów.

– Nazywam się Nightwing, jestem dyrektorką Akademii Spence. Mam nadzieję, że podróż była przyjemna, panno Doyle?

– Och, tak, dziękuję.

Tik-tak, tik-tak, tik-tak.

– Brigid zajęła się panienką odpowiednio?

– Tak, dziękuję.

Tik, tik, tik, tak.

– Zazwyczaj nie przyjmuję dziewcząt w tak zaawansowanym wieku. Uważam, że trudniej jest im się przystosować do stylu życia w Spence. – Mam już więc na koncie wielki minus. – Ale w zaistniałych okolicznościach uważam, że naszym chrześcijańskim obowiązkiem jest uczynić wyjątek. Przykro mi z powodu pani straty.

Nic nie mówię, tylko wbijam wzrok w głupiutką niemiecką mleczarkę. Uśmiecha się, ma zaróżowione policzki i najprawdopodobniej wraca do małej wioski, w której czeka na nią mama i w której nie czają się żadne mroczne cienie.

Ponieważ nie odpowiadam, pani Nightwing mówi dalej.

– Wiem, że zwyczaj nakazuje przynajmniej roczny okres żałoby. Ja jednak uważam, że takie uporczywe trwanie w smutku nie jest zdrowe. Sprawia, że skupiamy się na martwych zamiast na żywych. Wiem, że to dość niekonwencjonalne podejście. – Spogląda na mnie znad okularów, żeby sprawdzić, czy się sprzeciwię. Nie sprzeciwiam się. – To bardzo ważne, żeby pani się tu odnalazła i funkcjonowała na równych prawach z innymi dziewczętami. W końcu niektóre z nich są z nami od lat, o wiele dłużej niż z własnymi krewnymi. Spence jest jak jedna rodzina, jej członkowie mają swój honor i uczucia, przestrzegają pewnych zasad i ponoszą konsekwencje swoich czynów. – Podkreśla ostatnie słowo. – A zatem będzie pani nosiła taki sam mundurek jak inne dziewczęta. Ufam, że się pani zgadza?

– Tak – odpowiadam. I choć ogarnia mnie lekkie poczucie winy za to, że tak szybko zrzucam żałobę, prawdę mówiąc, czuję też wdzięczność za szansę, by nie wyróżniać się z tłumu. Mam nadzieję, że dzięki temu będę niezauważalna.

– Wspaniale. Będzie pani w pierwszej klasie z sześcioma innymi młodymi damami w pani wieku. Śniadanie podajemy punktualnie o dziewiątej. Lekcje francuskiego prowadzi mademoiselle LeFarge, rysunku panna Moore, muzyki pan Grunewald. Ja poprowadzę lekcje manier. Modlitwy odmawiamy co wieczór o szóstej w kaplicy. Właściwie… – Zerka na zegar kominkowy. – Już za chwileczkę wychodzimy. Kolacja zaczyna się o siódmej. Później jest czas wolny w wielkim salonie, lecz wszystkie dziewczęta muszą być w łóżkach przed dziesiątą. – Próbuje ułożyć usta w konfidencjonalny uśmiech, zazwyczaj prezentowany na pełnych czci portretach Florence Nightingale. Z mojego doświadczenia wynika, że takie uśmiechy oznaczają, iż prawdziwa wiadomość – ukryta pod pokładami dobrego wychowania i pozorów – będzie wymagała tłumaczenia.

– Myślę, że powinna pani być tu bardzo szczęśliwa, panno Doyle.

Tłumaczenie: to jest rozkaz.

– Spence wychowała wiele wspaniałych młodych kobiet, które znalazły doskonałe partie.

Nie oczekujemy po tobie niczego więcej. Proszę, nie rób nic żenującego.

– Cóż, być może nawet pewnego dnia zajmie pani moje miejsce.

Jeśli okaże się, że absolutnie nie da się wydać cię za mąż i nie skończysz w klasztorze w Austrii, szyjąc koronkowe koszule nocne.

Uśmiech pani Nightwing robi się nieco niepewny. Wiem, że czeka, aż powiem coś uroczego, coś, co upewni ją, że nie popełniła błędu, przyjmując pogrążoną w żałobie dziewczynę, która wydaje się zupełnie niegodna nauki w Spence. No, dalej, Gemmo. Rzuć jej kość – powiedz, jaka jesteś dumna i szczęśliwa, że możesz należeć do rodziny Spence. Kiwam głową. Jej uśmiech znika.

– Podczas pobytu tutaj mogę być pani prawdziwym sprzymierzeńcem, jeśli będzie pani przestrzegała zasad. W przeciwnym wypadku bezwzględnie zmuszę panią do posuszeństwa. Rozumiemy się?

– Tak, proszę pani.

– Doskonale. Oprowadzę panią po domu, a potem przebierze się pani do modlitwy.
_________________
"Nie można przestać za kimś tęsknić - można tylko nauczyć się żyć z tą wielką, niekończącą się pustką w sercu."
"Błękitna godzina"
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandblue created by spleen modified v0.2 by warna

| | Darmowe fora | Reklama